środa, 9 maja 2012

Recydywista

...czyli pan Janek po dwóch latach przerwy postanowił ponownie pospacerować po moście Piłsudzkiego. Ludzie się darli: "Janek skacz!", pan Jan z gracją wołał: "spier...zostawcie mnie!" i tak przez ponad trzy godziny. Most zamknięty, cały ruch stoi. A na moście wśród służb większa moblizacja, niż na porannych ćwiczeniach na stadionie. Trzy drabiny w górze, dwie poduszki powietrzne na dole i rozpoczęły się podchody. A pan Janek raz na jedną, raz na drugą stronę mostu i jeszcze spokojnie fajkę zapalił. Ot co! Ostatecznie ponoć pan Janek poprosił o piwo i dał się zwieźć strażacką drabiną na dół. Co życzliwsi mówili: Panie Janku, trza było mówić to byśmy całą skrzynkę przywieźli! Po co tyle zachodu? Dla jednej puszki?