sobota, 9 lipca 2011

Krakowscy konserwatorzy zabytków dostali by zawału. Nowoczesna architektura w zetknięciu z zabytkami?! Malaga - centrum informacyjne i teatr rzymski.


czwartek, 7 lipca 2011

cuevas de nerja

Wchodzimy. "Eeee przereklamowane"- mówi mój mąż - "Musimy pojechać do Raju". Chwilę potem w ciemnym korytarzyku słyszymy "smile" i dostajemy fleszem po oczach. Oślepieni blaskiem lokalnego fotografa przez chwilę błądzimy po omacku. Kolejna sala, sala koncertowa. To tu co roku odbywa się festiwal muzyki poważnej. Rzeczywiście akustyka miła dla ucha ale rozstawione na stałe trybuny nieco psują klimat. Za to po wejściu do kolejnej sali zapiera nam dech. Sala del Cataclismo - ogromna przestrzeń, podparta pośrodku wpisaną do księgi rekordów Guinessa kolumną (63m wysokości). Jeśli kiedyś ktoś z was zawita w rejon Malagi - polecam.

środa, 6 lipca 2011

Franco Fontana

Franco Fontana należy do moich ulubionych fotografów. Szczególnie podoba mi się jego seria asfalti, którą bardzo ciężko znaleźć w internecie. A dlaczego akurat ta seria? Bo koło takich obrazów przechodzimy codziennie ale ich nie dostrzegamy. Trzeba mieć niezwykłą wyobraźnię żeby je dostrzec. Ja czasem próbuję ale nie dorastam mistrzowi do pięt...


Poniżej linki do galerii zdjęć Fontany:
http://www.robertkleingallery.com/gallery/main.php?level=album&id=127&plog_page=1
http://www.fotal.pl/franco-fontana/

poniedziałek, 4 lipca 2011

kung fu panda

inside box

Moja rodzina nie lubi, kiedy robię zdjęcia. Bo muszą na mnie ciągle czekać, bo zawsze chcę wchodzić w jakieś zakamary, gdzie oni nie mają akurat ochoty, bo nie lubią wstawać rano, bo MUSZĄ nosić mój sprzęt (tak z litości nad mą nędzną posturą ;) Dlatego czasem pozwalam odetchnąć rodzinie i aparat zostaje w domu. Fotografuję wtedy oczami ;) Tak też było i tym razem. Logo INSIDE brzmi prawie jak zaproszenie: okryj co w środku. A w środku panowie pracowali pełną parą. Kurz, wiertary, chaos i demolka. Musicie uwierzyć mi na słowo, wyglądało rewelacyjnie. Wróciłam innego dnia. Panowie ku mojej rozpaczy już zakończyli prace a do akcji wkroczyły panie. Ciekawe co jest w środku pudełek?

P.S. Z wnętrza wypadła rudowłosa pani i napastliwym tonem zapytała po co robię zdjęcia. Kiedy jej wytłumaczyłam,że chodzi o grę słów i skojarzeń, popatrzyła na mnie jakbym wymagała leczenia psychiatrycznego. No cóż... nie zdziwiłabym się gdyby wasza reakcja była podobna ;)


rozmowne nogi

"Hola!"- powiedziały dyndające nogi
"Hola!"- odpowiedziałam
"Ablspmnmnnnabplmb?" - zagadnęły nogi
"No ablo espaniol...?" - odpowiedziałam niepewnie
"Do you speak English?" - z nienacka między nogami pojawiła się chłopieca głowa 
"Yes I am" - odetchnęłam z ulgą
"Where you from?" - zapytała głowa
"From Poland" - odpowiedziałam
"Oooooo wait! I was in Poland! I have a bottle!" - przemówiły nogi
"?" - zrobiłam wielkie oczy
"Look! Ciłsołianka!" - odparły z dumą nogi

Też lubię niesztampowe pamiątki. Polubiłam te nogi :)



marbesol

Wyjechaliśmy. Pół godziny później zorientowaliśmy się, że klimatyzacja nie działa, a w spryskiwaczu nie ma płynu. Wtedy jeszcze nie przeczuwaliśmy jak wielkie będzie to mieć znaczenie. Jeszcze tego samego dnia zgubiliśmy plan miasta, a dzień później odkryliśmy, że pięcioletni akumulator naszego Indigo dokonał żywota. Mechanik skwitował ten fakt: Indian, senor. Trzeciego dnia zgubiliśmy na plaży klucz do pokoju, który szczęśliwie odnalazłam po przesianiu piachu w promieniu 10m od ręczników, rozdeptując przy okazji okulary przeciwsłoneczne. Dzień później zaginął w akcji przewodnik po Hiszpanii. Przez tydzień był względny spokój, aż do momentu, kiedy Łukasz stojąc pod prysznicem na plaży odkrył, że holują nam auto! Skończyło się pouczeniem. Na koniec szykując romatyczną kolację na tarasie doprowadziłam do zwarcia w instalacji...uff... I tylko mi szkoda, że częściej nie gubiliśmy drogi...