czwartek, 17 maja 2018

Islandia - dzień pierwszy (a właściwie wieczór ;)

Zbliżała się majówka i któregoś dnia wieczorem, mój ciepłolubny mąż przeglądając oferty tanich lotów, wypalił "To może Islandia?" Pamiętaj w takich sytuacjach kuj żelazo póki gorące ;) I tak zaczęło się planowanie naszej islandzkiej wyprawy :)

Spanie w samochodzie przy temperaturach w nocy rzędu -3 stopnie brzmiało nieco niepokojąco ale kiedy przeglądając oferty noclegów uświadamiasz sobie, że znalezienie czegoś w cenie poniżej 400zł za noc będzie trudne, jesteś gotowy podjąć ryzyko. Poza tym brzmiało to jak niezła przygoda i dawało nam możliwość dowolnej zmiany trasy w każdym momencie.

W wieczór po przylocie, Islandia przywitała nas tęczą :) Załatwiliśmy formalności związane z wynajęciem samochodu oraz kempingiem i ruszyliśmy w miasto, w końcu słońce zachodzi tu dopiero po 22-giej. Słynne hot-dogi okazały się niewypałem za 15zł :P za to zupa rybna była całkiem niezła ;)

Przed wyjazdem czytaliśmy, że szkoda czasu na zwiedzanie Reykjaviku. Nie mogę się z tym zgodzić. Nie ma tu zbyt wiele atrakcji to fakt ale islandzka stolica ma w sobie jakiś taki małomiasteczkowy urok :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz