czwartek, 17 maja 2018

Islandia dzień 3 - Droga z Vik do Hofn

Po nocy przespanej na nieczynnym kempingu w Vik i Myrdal, wita nas dość ponury i chłodny dzień. Gaz zakupiony w Reykjaviku okazuje się być jakiś trefny. Po półgodzinie gotowania wody poddajemy się i zjadamy na śniadanie letnią zupę z chrupiącym makaronem ;) Na szczęście woda na Islandii nadaje się do picia prosto z kranu i wzięliśmy sobie jej zapas, bo na kempingu nawet ujęcie wody póki co jest nieczynne. Zbieramy szybko manatki i ruszamy w drogę. Pierwszy przystanek to Reynisfjara, plaża znana z czarnego piasku i fantazyjnych form skalnych z bazaltu.



Ruszamy dalej. Niestety kolejna z atrakcji, którą chcieliśmy zobaczyć (kanion  Fjaðrárgljúfur) jest zamknięta z tych samych powodów co dolina Reykjadalur. Zobaczenie kanionu uznanego za najpiękniejszy na świecie musimy sobie zostawić na następny raz ;)
Po drodze mijamy niesamowite formy skalne porośnięte słynnym islandzkim mchem - Skaftáreldahraun. Mech jest bardzo wrażliwy, nie wolno po nim chodzić i Islandczycy na prawdę tego pilnują. Na szczęście Islandczycy ułatwiają życie ciekawskim turystom i chwilę później trafiamy na punkt widokowy z wytyczoną ścieżką :) Przy okazji dowiadujemy się, że jest to pole zastygłej lawy.



Nasz dom na ten tydzień czyli Dacia Duster :)


Zatrzymujemy się w pobliżu Vatnajökull National Park skąd widać już czoło lodowca oraz połamane przez powódź przęsło mostu.


Parkujemy i ruszamy na wycieczkę pod lodowiec. W punkcie informacji turystycznej organizowane są wyprawy na lodowiec z przewodnikiem (potrzebny jest specjalistyczny sprzęt). My decydujemy się podejść pod czoło lodowca. Dojście do lodowca zajmuje nam około 30 min. Po drodze obserwujemy piękną i kolorową florę Islandii.




Niestety w drodze powrotnej dopada nas słynna islandzka pogoda czyli wiatr i deszcz. Nie zdążyło nas solidnie zmoczyć ale postanawiamy zrezygnować z drugiej dostępnej w tym parku atrakcji czyli wodospadu Svartifoss. Z wodospadami na Islandii jest trochę tak jak z zabytkowymi samochodami na Kubie. Jest ich tyle, że po kilku dniach przestajesz się zachwycać każdym napotkanym ;) Odpuszczamy więc tylko z lekkim żalem ;) 


Po drodze deszcz na chwilę odpuszcza, więc zatrzymujemy się przy Hofskirkja, ciekawym kościółku z dachem pokrytym  trawą :)


Jak mówi islandzkie przysłowie "jeśli pogoda Ci się nie podoba poczekaj 5 minut" ;) Jedziemy dalej w kierunku laguny lodowcowej Jokursarlon i plaży Diamond Beach na którą wyrzucane są góry lodowcowe. Słońce wychodzi zza chmur ale niestety wiatr jeszcze się wzmaga. Momentami trudno otworzyć drzwi od samochodu czy utrzymać się na nogach. Widok dryfujących gór lodowych rekompensuje te niedogodności ;) A jeszcze chwilę później pojawiają się foki :) 




Wędrujący czarny piaseczek ;)


Przewentylowani zbieramy się do samochodu i jedziemy rozgrzać kości w Hoffel Hot Tubs. Stamtąd już tylko rzut beretem do Hofn gdzie mamy zarezerwowany jedyny hostel podczas całej wyprawy. Wieczorem jeszcze wyskok na zupę i sałatkę z homara, z których słynie to miasteczko, a potem ciepły prysznic, ładowanie baterii i spać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz