poniedziałek, 4 lipca 2011

marbesol

Wyjechaliśmy. Pół godziny później zorientowaliśmy się, że klimatyzacja nie działa, a w spryskiwaczu nie ma płynu. Wtedy jeszcze nie przeczuwaliśmy jak wielkie będzie to mieć znaczenie. Jeszcze tego samego dnia zgubiliśmy plan miasta, a dzień później odkryliśmy, że pięcioletni akumulator naszego Indigo dokonał żywota. Mechanik skwitował ten fakt: Indian, senor. Trzeciego dnia zgubiliśmy na plaży klucz do pokoju, który szczęśliwie odnalazłam po przesianiu piachu w promieniu 10m od ręczników, rozdeptując przy okazji okulary przeciwsłoneczne. Dzień później zaginął w akcji przewodnik po Hiszpanii. Przez tydzień był względny spokój, aż do momentu, kiedy Łukasz stojąc pod prysznicem na plaży odkrył, że holują nam auto! Skończyło się pouczeniem. Na koniec szykując romatyczną kolację na tarasie doprowadziłam do zwarcia w instalacji...uff... I tylko mi szkoda, że częściej nie gubiliśmy drogi...













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz